Nagłe spojrzenie
Znalazłam źrenicom cel zapatrzenia
Nie widząc lecz tworząc same obrazy
A potem w ciemność z twarzą zasłoniętą
W nicość leciałam gdzie horyzont blady
Na rękach krew ze złudzeniem zamarza
Zmysły czują śmierć i zbudzić się nie
chcą
Czarna ziemia szelesty pochłania
Zostawiając pod skórą nieśmiertelność
Jeszcze raz uklęknę na kolana
Prosić będę o serca ocalenie
Oddaj mi to co kochałam
Ja w zamian Ci ciało
A dusza w piekle
Czym jest życie? Czym że jest miłość? Dlaczego tak wiele różni ludzi od siebie? Dlaczego jedni wciąż się śmieją? A inni w podświadomości wiedzą że są nie kochani? Wiele pytań tak jak wielu ludzi. Każdy szuka tych odpowiedzi Często chcąc zyskać więcej tracimy szczęście.. Ludzie brną przez życie sami Nie ma tak że ktoś jest z nami Każdy jest jednostką Każdy jest gwiazdą na niebie tak odległą dla siebie Chcemy żyć jak w niebie Ale czym jest to niebo? skąd pewność że tam właśnie jest lepiej? Każdy człowiek chce wierzyć Lecz w co ma wierzyć jeśli brak mu wiary? Myślimy że Bóg zna wszystkie odpowiedzi Więc czemu milczy jak Go wołamy? Czy się boi nas -tych których stworzył? A może nie jest taki doskonały?? Wiele pytań Tak wiele odpowiedzi Lecz każdy z nas błądzi i chodzi na około Utrudniamy sobie życie Sami przez siebie Obwiniamy innych Bo boimy się Powiedzieć sobie w prost Że to nasza wina Że sami brniemy w te kłamstwa Na własne życzenie brniemy w ślepe ulice
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.