Najpospolitsza choroba...
Rozpalone me ciało
Z rumieńcami twarz...
Dreszcze przeszywajace skórę
Gęsia skórka na ciele...
Temperatura wzrasta...i wzrasta
Leźę skulona
oczy przymknięte
Mgła przed nimi...
Co widzę?
Majaki latają przed twarzą
Słyszę Odgłosy z oddali
z ust mych dobiega bełkot...
Trzęsę się z zimna...
Jeść mi się nie chce
Pić też nie mam siły...
Co mi się stało?
Co mnie obezwładniło?
Czy to choroba?
Grypa, angina, coś poważniejszego??
A może to On tak mnie zaczarował?
Może zachorowałam
Na najpospolitszą z chorób?
Na miłość...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.