Narodziny
Zaczęło się od gwiazdy – wykonującej
jeszcze jeden obrót wokół mojego serca,
jakby to pszczoła zagęszczała swój lot ku
ziarnom słonecznika,
ku kropli dojrzałej.
Zrodziłem się ze światła i obłoków, i
zacząłem dostrzegać coraz przejrzyściej,
dostrzegać do samych korzeni, ponieważ
stałem się dalekim trelem,
szmerem liści,
bądź ciszą zawartą w wapiennej skale.
I dostrzegłem pierwszy raz swoje dłonie –
przywrócone do życia po tysiącu lat,
dłonie – wrośnięte w pień starego dębu po
najgłębszy atom natury
i dziwnej materii
zrodzonej z nie-materii wszechświata.
To wtedy stałem się wonią kwiatów,
wzburzonym morzem
i muszlą wyrzuconą na piaszczysty brzeg
-
stałem się jesiennym poematem,
esejami Montaigne`a,
bądź cienistą rzeczą,
bądź inną…
(Włodzimierz Zastawniak)
Komentarze (4)
To wtedy stałem się wonią kwiatów,
wzburzonym morzem .. No i pięknie jest tak pisać ..
to działa na wyobraźnię ..
Pod wplywem impulsu, "obrotu gwiazdy wokol Twojego
serca, "narodziny", tak odebralam ten wiersz.:)
Podoba sie wiersz. Pozdrawiam cieplo.
Działasz na wyobraźnię i uzależniasz od siebie
autorze:)
Pięknie szumi Twoja poezja.