O niczym
Dosięgnąć nieba nie mogę, nie umiem.
Na palcach się wspinam pokracznie.
Ono się złudnie odsuwa i ginie.
Upadnę, gdy ściemniać się zacznie.
Więc czasu mam mało. W żyłach zmęczenie.
Czy jestem aniołem bez skrzydeł?
Ciężko oddycham pogardą sklepienia.
Eden istnieje, choć ja go nie widzę.
Ramiona wyciągam. Bóg nie odtrąca.
Trucizną jest jego milczenie.
Bliżej niż dalej jestem swego końca.
W porażkę zamieniam istnienie.
Dosięgnąć nieba nie mogę, nie umiem.
Na darmo więc żywię nadzieję.
Dlaczego trwam dalej? Celu nie
zrozumiem,
nim gwiazdy spadną, księżyc stopnieje...
Komentarze (20)
i tak brniemy przez życie bez celu, w chwilach
zwątpienia przykre myśli, jednak nadzieja powstrzyma
od zguby a księżyc będzie przejrzysty-pozdrawiam
Bliżej niż dalej jestem swego końca.
W porażkę zamieniam istnienie.
Dosięgnąć nieba nie mogę, nie umiem.
Na darmo więc żywię nadzieję.......
Smutny wiersz , choć płynnie się czyta, i jak napisała
osamotniona20 - skłania do przemyśleń. Co się w nas
dzieje, że więcej w nas smutku i goryczy niż radości z
tego co mamy, z tego, że żyjemy.
Wiersz bardzo smutny. Daje się w nim wyczuć pewną
rezygnację i bezsilność podmitu lirycznego.
Podmiot liryczny jakby nie ma siły walczyć dalej z
życiem. To taka swoista prośba o śmierć.
Wiersz przejmujący, skłania do przemyśleń.
Widze że pewne doswiadczenie w pisaniu wierszy to ty
masz... wiersz jest znakomity:) Gratuluje i
zazdroszcze talentu