Niczym Apollin
Na początku tajemnicze spojrzenia,
rzucane ot tak ukradkiem,
niby od niechcenia.
Później serce zaczęło mocniej bić,
Lecz nic się nie zmieniało w rozmowach,
Wszystko było normalne,
Jak gdyby nigdy nic.
Bo po co się z uczuciem ujawniać,
Gdy nie jest się pewnym wzajemności,
Trzeba tysiące pytań zadawać,
Choć to i tak sprawy nie uprości.
W myślach całuję jego usta skropione
deszczem,
Przechodzą mnie ciepłej miłości
dreszcze.
Wiem, że to ten jedyny na świecie,
Choć czasem różne głupstwa plecie.
Blask jego oblicza widzę w gwiazdach,
wszędzie,
Jest delikatny, blady, jak pióro
łabędzie.
Ale on nie ma litości i wciąż zwiększa moje
cierpienie,
Igra, bawi się mną, śmieje się szalenie.
I co robić mam, kiedy nie wiem, co
myśli?
Kiedy wiem, że w nocy znowu mi się
przyśni!
Na chmurze w gwiazdy wpiętej,
Stoi, niczym Apollo młody
i skacze lekko, powoli, do ciemnobrunatnej
wody.
Oczy świecą kolorami tęczy i wydają blask
jasny ,
Widzę więc przed sobą dwie spadające
„nibygwiazdy”
Lecz to wszystko to są tylko myśli
I urywki z tego, co mi się czasem
przyśni.
W rzeczywistości nie wiem, co on knuje,
Bo raz mówi poważnie, a potem
żartuje…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.