Nie bij tato
To nie jest o moim Tacie!
Już dawno straciłeś w moich oczach,
Twój autorytet prysł, nie chce już w
Nic wnikać, nie wybaczę ci jak
Możesz mnie tak bić...
Nie wystarczy ci jeden policzek,
Tłuczesz aż upadnę, wstanę spojrzę
Na ciebie...a ty dalej... bijesz i
rzucasz
Obelgi, czasem bolą mnie te słowa...
Nie umiesz się pogodzić, że wkraczam
W świat dorosłych, że nie jestem już
Małą Anią, że wyrosłam z lalek, ale
Nie z miłości -do ciebie....
A co mam w zamian, za choćby własne
Inne niż twoje zdanie, obitą twarz,
Mocno zakorzenione wyzwiska w mej
głowie...
Powiem ci tato jedno kiedyś myślałam,
Że jesteś wielkim człowiekiem wielkich
czynów...
A dziś mówiąc z przykrością i pokorą,
Stwierdzam fakt bolesny, że jesteś tak
małym
„człowieczkiem” czynów
żadnych... A bicie to
nie metoda, tylko twoja obrona, przed twoja
słabością...
Wiedz, że nie sztuką spłodzić jest dzieci,
lecz
Sztuką wychować, bez bicia i terroru, bo
tak robią
Tylko tchórze, wykańczając nie bliskich
lecz siebie, powtarzając jak obłąkany:
nie zniosę tego dłużej.
Ale powiem na konie z dumą, nie boli
mnie
To, że dostaje, że ranisz mnie słowami,
Cierpię tylko przez twoją ułomność,
prostotę,
Cierpię przez twoją największą wadę-
głupotę!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.