* (Nie boję się ciebie...)
Nie boję się ciebie
jesteś przewidywalny:
chcesz żebym żyła
nie boję się ciebie
i jestem na tyle bezczelna
że igram z tobą:
wiem gdzie mieszkasz i podkładam ci
pod drzwi moje wady
kaleczą twoje stopy
potykając się idziesz
kolce ułamujesz, to co zostaje
traktujesz jak swoje
nie boję się ciebie
wiem gdzie się zamykasz
gdy potrzebujesz izolacji
przywlokłam ciężki kamień
pod twoje drzwi
żebyś nie wyszedł
strącasz go delikatnie
stajesz w progu
widzisz mnie na wprost
światło z wewnątrz
nadaje ci niezwykłości
płoniesz
rosnąc i przystojniejąc
to możliwe
masz przecież po swojej stronie niebo
ja i
ty w progu
między nami droga
ja i ty
wypchnięty kamień
leży obok
widzę go
jestem winna
patrzysz na mnie
jak ptak na ziarno
nagle ruszasz
idziesz
gdy jesteś tuż
i widzę twój dwudniowy zarost
zmarszczki na czole
znikasz
nie wiem
czy minąłeś mnie
czy
przeszedłeś przeze mnie
teraz się ciebie boję
Boże
Komentarze (28)
Myślę że Jemu nie zależy na tym, żebyśmy się Go bali.
Jemu raczej zależy na tym, żebyśmy się wzajemnie
miłowali (w tym szerszym nie seksualnym znaczeniu tego
słowa). Niestety miłości bliźniego bardzo trudno z nas
wykrzesać...
Gdyby nie ostatni wers, pomyślałabym, że to o jakimś
oprawcy, może mężu kacie...
Bardzo mi się podoba końcowe zaskoczenie czytelnika.
Pozdrawiam Marto
jak można się ciebie bać
kiedy po stronie szkła
jesteś nie moim oddechem
a ten co kamień odsunie
nie boję się ciebie
ni w życiu ni za szybką
jedynie co to ty się boisz
i patrzysz jak wrona na ziarno
czekasz na słowo - przyjdź
choć wiesz iż winę masz
więc się nie proś
a żyj jak człowiek
ja ciebie się nie boję
jak też każda świnia
jest do zabicia
po badaniu lekarskim
do zjedzenia w:):)
ostatnia zwrotka, jak dla mnie, jest odrębnym
samoistnym wierszem, bardzo wymownym i z niesamowitą
puentą.
Smutny a potem zaskoczyłaś mnie puentą,
pozdrawiam
Patrzeć jak ziarenko zaraz dzióbnie,
głodny...ptaszkowi nie rób utrudnień.
Miłego wieczoru Marteczko, fajnie u Ciebie,
a walka z kamorkiem?
oj, bardzo dobry…… godny tej puenty.
a może zjadł Cię, teraz Cię będzie trawił w swoją
tkankę(co nie musi być ani śmiertelne ani bezbolesne).
może tylko w ten sposób też spiękniejemy..
nie wiem co napisać, pozostaję pod ogromnym wrażeniem
- szczególnie ostatniej zwrotki...
Zgadzam się z Agrafką, niezwykły!
Pozdrawiam serdecznie :)
zaintrygował mnie ten smutny przekaz+:) pozdrawiam
Marta
Niezwykły wiersz.
Czasami potrzebne jest namacalne doświdczenie
obecności Bożej żeby najpierw uwierzyć, potem przestać
się lękać, by w końcu pokochać... pozdrawiam