Nie czas
To nie był czas na lalki,
szkołę, kreacje modne
/nawet nie pomyślałam,
by mieszkać gdzieś, wygodniej/
Gałganki zamiast lalek,
buty po starszej siostrze,
ucieczka w brudną bramę...
"szwargot" niechciany, ostry!
Zabawa w chowanego
na gruzach pod obstrzałem,
tam ukrył się kolega...
Zginął, a ja przetrwałam.
...
Z ósmego piętra widać
dokładnie tamto miejsce.
W alei, za światłami
tuż, gdzie do parku wejście.
Już nie wychodzę z domu,
lecz z okien wypatruję,
czy biegasz pod drzewami,
a może spacerujsz?
Powoli naprawiano
zniszczone Stare Miasto.
Dawno nikt nie pamięta,
gdzie życie chłopca zgasło.
Urodziłam się 8-lat po wojnie, ale pamiętam gruzy. Jeszcze długo, długo były na obrzeżach mist, a i w centrum stały domy naznaczone ranami po pociskach. Wrocław /bo on w pamięci utkwił/ by
Komentarze (45)
Beorn hmmmmmmm chyba jesteś zbyt młodym, aby pamiętać
TAMTE czasy i gruzy w /naszym/ mieście. ale fakt,
pamiętam ślady pocisków na budynkach przy ul.Łąkowej,
dawno nie byłam w tamtych okolicach. Mam nadzieję, że
już wszystkie domy odrestaurowano, albo te najbardziej
zniszczone wyburzono. Dobrej nocy
wieżowców na Placu Grunwaldzkim. Korekta.
Pamiętam Wrocław w roku 1966. Ruiny Pafawagu.
Postrzelane domy w śródmieściu. Widoczne napisy LSR na
murach ( Luftschutzraum - schron przeciwlotniczy).
Szczególnie pamiętam ruiny na ulicy Szewskiej, skąd
miałem tylko kilka kroków do Wydziału Filologicznego.
Krzyki, skąd szedł atak Rosjan, postrzelane, całe
obszary tej dzielnicy zburzone. Jeszcze nie było
wieżowców Placu Grunwaldzkim. Tych czworokątnych.
Stare latarnie gazowe, widoczne ślady pocisków na
murach domów.
Dzisiaj już bym tych miejsc nie poznał, bo ich nie ma.
Pozdrawiam serdecznie.
Jurek
I ja chodziłem wśród gruzów odbudowywanego Gdańska.
A kamienice na mojej ulicy, która była placem
dziecięcych zabaw miały w tynku dziury po seriach z
karabinu. I nieraz kiedy zabłąkam się w rejony ulicy z
mojego dzieciństwa wypatrują na murze śladów po
kulach.
Wiersz bardzo mi się spodobał, jako memento,
przypomnienie tych strasznych czasów. Oby nigdy nie
wróciły.
Pozdrawiam
I ja chodziłem wśród gruzów odbudowywanego Gdańska.
A kamienice na mojej ulicy, która była placem
dziecięcych zabaw miały w tynku dziury po seriach z
karabinu. I nieraz kiedy zabłąkam się w rejony ulicy z
mojego dzieciństwa wypatrują na murze śladów po
kulach.
Wiersz bardzo mi się spodobał, jako memento,
przypomnienie tych strasznych czasów. Oby nigdy nie
wróciły.
Pozdrawiam
a teraz Wrocław jest pięknym... zadbanym miastem.
Każdy nosi obraz swojego miasta w sobie... Pięknie
przedstawiłaś :)
Dzięki serdeczne. Poprawiłam.
Pomyliłem się z tą "starówką". Twój piękny Wrocław też
ucierpiał.
Pozdrawiam
Trudne to były czasy, ale najważniejsze, że z
pokolenia na pokolenie są przekazywane dawne relacje i
pamięć o małym chłopcu żyjącym w tamtych burzliwych
czasach. Pozdrawiam
Oczywiście Basiu, jeszcze wiele się pamięta z tamtego
okresu. Bardzo ujął za serducho.
nie o Warszawie mowa w moim wierszu, ale ileż takich
miejsc w naszym kraju
Bardzo ładny i refleksyjny.Pozdrawiam.
Ładny, klimatyczny wiersz. Widać, że te obrazy, mocno
utkwiły Ci w pamięci. Lubię takie osobiste
historie.Pozdrawiam
Piękny wiersz wspomnieniowy o czasie wojny. Byłem na
Starówce w 1955 roku i jako 6-latek chodziłem po
gruzach. Jawi mi się to tylko w mglistych zarysach.
Pozdrawiam
Smutno i pięknie. Pozdrawiam.