Nie ma ich
Szary świt owładnia Jej duszą.
Jeszcze wczoraj mała kropla nadziei,
Zniknęła w oceanie goryczy.
Złudnie patrząc na ostatni promień
słonća.
Czując jeszcze ostatni powiew wiatru.
Słysząc ostatnie, gorzkie słowa.
I nagle szarość, tak bez końca,
Samotność, jakby już sama płynęła.
Jakby Jej maszt opadał.
Jakby tonęła.
I nikogo już nie ma.
Tamte słowa zalewają pokład...
A on tonie, wraz z Nią.
Zostawiajac tylko pustkę i cudowne
Wspomnienia, chwile upojenia w
wyobraźni pasażaerki...
Kiedy deszcz miłości spływał po Ich
powiekach.
Kiedy wiatr szczęścia mierzwił Ich
włosy.
Kiedy beztroska przepłaniała Ich
serca.
Teraz Ich już nie ma.
Jej też nie będzie.
Ona nie potrafi sama płynąc,
Wir namiętności zniknął...
Tylko czarna otchłań,
czeluść rozpaczy tkwi przed błękitem
oczu.
Błękitem, zlewającym się z morzem.
Powoli opada na dno,
Bezradnie.
Nieszczęśliwie.
Kochając.
wiersz zeszłoroczny, z braku czasu do tworzenia nowego ;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.