Nie mogę być Aniołem
Przede Mną rozdroże,
Setki dróg,
Te wyznaczają Mój początek,
Owe właśnie znam,
Tamte oznaczają Mój koniec,
Nimi boję się podążać.
Poddaję umysł rozczepieniu,
Lewa dłoń?
Pamiętam Ją,
Rano trzymałem w Niej filiżankę herbaty.
Teraz kruszy się niczym cegła,
Odpada,
Podobna zwiędłemu liściowi.
Czuję się jak Waribasi,
Nie mam tylko pojęcia co miało wpływ na Me
rozłączenie.
Pamiętam,
Kiedyś Mój mózg stworzył projekt,
Wiedziałem jak się z tego wyplątać,
Dziś?
Nic z tego,
Nie pamiętam o czym wówczas wiedziałem.
Paradoksalne,
Spłodziłem projekt,
Ale jako ojciec nie pamiętam Swego
dziecka,
Nie jestem nawet pewien,
Czy kiedykolwiek,
Czy w ogóle istniało?
Obawiam się,
Że może to być swoista obrona,
Pełen paniki odruch Mojego wewnętrznego
Ja.
Chowam się teraz bezkrytycznie,
Chcę uniknąć własnej nikczemnej
ciekawości,
Tu w ukryciu mogę udawać, że jestem
odważny.
Tak naprawdę nienajlepiej się czuję,
Żołądek się skurczył,
Mózg wciąż nie dotarł do właściwej
odpowiedzi.
Czy Ty Mnie nie widzisz?
Czekam tu na Ciebie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.