Nie my
Na pagórku sieję nadzieje
Przytula mnie jesienny płaszcz
Gdzie ja teraz się podzieję
Bo przecież spłonął dorobek nasz
Róż tysiące uschło w kącie
A razem z nimi usycham ja
Silni odważni ciągle bądźcie
By nie skończył się wasz świat
W prawo w lewo po dnie biegam
Bo już niżej nie można zejść
Chcę się odbić lecz sił nie mam
Chcę jak słońce do góry wzejść
Zostawiłeś mi puste słowa
I zepsutych uczuć smak
Łzy mnie niosą gdy ciężka głowa
Wargi ze złości przygryzam tak
W stole drążę dziurę nożem
W żyłach jak lawa gorąca krew
Wyzdrowieję kiedyś może
Będę latać ze stadem mew
Drogę gubię w bezradności
Samej przecież nie łatwo jest
Połamane mam wszystkie kości
Czy ktoś pokażę swój dobry gest
BO TAK JUŻ BĘDZIE
MY NA ZAKRĘCIE
W NASZYM OKRĘCIE
TO-NIE-MY W ODMĘCIE
.
Komentarze (9)
refleksyjnie i z nadzieją,,,pozdrawiam
podoba mi się wiersz:)pozdrawiam
Wymowny,bardzo smutny tekst,
ale trzeba mieć nadzieję na to,iż wszystko się jeszcze
poukłada na lepsze.
Pozdrawiam serdecznie:)
ciekawe ;)
ładne i ciekawe. pozdrawiam
Tonący uchwyci się każdej dłoni, ale nie ma pewności
czy to będzie ta dłoń na którą liczył. Podoba mi się
wiersz, choć dużo w nim zawirowań. Pozdrawiam :)
Gdy choć iskierka nadziei pozostaje, zawsze wszystko
wróci do normy i będzie dobrze. Tego Ci zyczę.
Pozdrawiam.
Ciekawie o niespełnionej miłości. Zasiane ziarnka
nadziei na pewno kiedyś zakiełkują. Pozdrawiam.
Smutna chwila, w końcu mija. Ważne, że
peelka wysiała nadzieję. Miłego dnia.