nie pozwól
Spadała w odchłań czarności rozpaczy
Roztrzaskując ostatnie drżenie uśmiechu
o stanowczość jego twarzy
z serca rozkrzyczane pragnienie
wypychało na ostrze stalaktytów swe
wizje
Spowijając jej przyszłość teraźniejszą
nicością
prześwitująca suknia falowała
wśród lodowatego fenu zrozpaczenia
w desperackim krzyku ściemniała dłoń
zacisnęła całą swoją tęsknote ze jej
radością
wśród przenikalności satyny wdzianka
rzuciała pomysł aby znaleźć drogę na
życie
Z jej twarzy do wybawcy krzyczały
pragnienia
Nie pozwólbym znienawidziła miłość
dla kogoś dzięki komu życie nabrało barw:*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.