Nie umiera nawet ostatnia...
dla Siły odzyskiwanej zawsze na krawędzi...
porankiem w zamroczonej świadomości
słysze ciche pełznięcie
wślizgujesz się na poduszkę
wiesz, ze jeszcze śpię
nie strzepnę Cię niedbale
pokonujesz odcinek do skroni
zbyt słaba na obronę
jestem już Twoja
wnikasz w mój mózg
wiercąc na wskroś
w sennym znieczuleniu
nie, to nie boli
tylko myśli pobudzone do życia
protestują podając argumenty
dla Ciebie znikome
słyszę szept wymiany zdań
Ty zawsze górą
podają na kolana w pokorze
silna i niezniszczalna
odwiedzasz mnie co dzień
dopiero przy porannej kawie
uśmiecham się zawstydzona
nocną zdradą siebie
całując opuszkiem serca
dziekuję Ci za to, że jesteś
Nadziejo...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.