Niemy obserwator
Już noc...
Ciemno,
księżyc zagląda przez okno...
Włączam telewizor- ciągle nic...
Niezgrabny ruch,
kapsel ląduje na dywanie,
piwo w ustach...
I wszystko staje się piękniejsze,
Nawet telewizyjna prezenterka...
Kolejny łyk,
druga,
trzecia,
czwarta... butelka...
A On ciągle na mnie spogląda....
Jestem- znowu...
Widzisz mnie?
Słyszysz jak zawodzę?
Nieee...?
Spróbuję raz jeszcze...
Chyba na marne...
Ciągle noc...
Ciemno,
Sporo dziś już zobaczył...
A ja chcę jeszcze,
tylko gdzie jest lodówka...?
Przyjęcie w telewizji
Zaczekajcie!
piąta,
szusta,
siódma... butelka...
A On ciągle na mnie spogląda....
Czy życie ma sens?
Znowu krzyczysz,
przestań choć raz,
zabierz to wszystko...
fotele,
kanapę,
dywan,
ściany...
Czemu się tak na mnie parzą?
Zrobiłem coś złego?
Świetlisty miał dziś niezły ubaw!
Leżę bezradny,
Śmiej się, dowoli!
Znowu poniżony...
Pomóż!
Bo teraz tego potrzebuję…
Chyba nic z tego nie będzie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.