NIESPODZIEWANY GOŚĆ
Niespodziewany gość zawitał,
Pachnący słodko macierzanką
I szepnął ponętnymi usty,
Że jest mi w nocy dziś kochanką.
I byłbym stracił rozum wszelki,
Odrzucił szczęścia prawie kilo,
Gdybym nie przywarł do kochanki
I pieścił ją jak Wenus z Milo.
W kibici w pół się przełamała,
Jej ręce zwisły w dół bezwładnie,
Ja myśląc: - „Z wrażeń mi
omdlała”,
Poczułem w sobie wulkan pragnień.
Jak przypływ morza, z gór lawiny
Ruszyły we mnie śpiące chucie,
Straciłem resztki realizmu,
Wchłaniając w siebie jej zepsucie.
Kiedy szepnęła, że mnie kocha,
A była naga, nawet bosa,
W członkach poczułem smak rozkoszy,
Mym ciałem wstrząsnął dreszcz Erosa.
I byłbym najszczęśliwszym z ludzi
I miał najwyższe w świecie loty,
Gdyby na koniec nie dodała: -
„Jesteś mi winien pięćset
złotych”.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.