Nocą się odchodzi...
Wszyscy opuszczają człowieka;
milczące spojrzenia, krzywe uśmiechy,
a dusza płynie przez ciało jak rzeka
nieujarzmiona wyliczając jego grzechy.
W ciemnej rozpaczy, gdy księżyc gaśnie
zatopiony w świecących gwiazdach nocy
człowiek się topi na jawie, a w śnie
przeklina Boga, czemu nie posiadł jego
mocy.
Pijak cierpienia toczy się po ulicy
obija się o latarnie dające ostatnie
życie
a za nim chodzą ciemne postacie -
żałobnicy
słuchając kiedy serce odda przedostanie
bicie.
Przed bramą, pod kościelną iglicą
stanął trupi człowiek chcąc spojrzeć na
nią
a za nim żałobnicy już ze świecą klęczą
duszę ratują ją zabierając, a ciało
raniąc...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.