Nocna zmiana
Pod sklepieniem z półżywych gwiazd,
puszczających oko na pożegnanie,
idę wolny od języków i tęczówek.
Chwilowo zgaszonych płytkim snem.
Wszystko to ja i faktura przestrzeni,
finezyjne kreski architekta artysty.
Przeglądam pochody sekund,
każda inaczej błyszczy.
W nocy im wolno.
Mącą się przeszłe i przyszłe widma,
szczelnie wypełniające świadomość,
tę wzorcowo dzienną.
I czuję rozluźnianie szwów,
nieuchronny rozpad ciała,
hamującego wzbicie w powietrze.
I czekam na rozbłysk,
tkwiących we mnie cząstek supernowej.
I śpiewam odę do czerni,
zlewając się z pustką.
I zawsze słońce psuj
wychyla się zza kurtyny.
I takiego rozproszonego
posyła na front.
I więcej nocy nie pamiętam,
za żadną nie przepraszam,
nie proszę o rozgrzeszenie.
Komentarze (23)
Ładnie tę nocną zmianę opisałeś, znakomita puenta,
pozdrawiam serdecznie.
W tle rozbrzmiewać mogłyby dark ambientowe dźwięki,
albo lepiej: muzyka kosmosu :)
Jest tu coś "mrocznego", a może to wyobraźnia
nadaktywna.
Obrazowo ujęty temat.
Opisywanymi sytuacjami rozbudzasz wyobraźnię. Nie
każdy potrafi dostrzec w zwyczajności to co
niezwyczajne.
Pozdrawiam.
Marek
Wiersz i metafory zachwycają. Wydłubałam rodzynkę dla
siebie /Przeglądam pochody sekund,
każda inaczej błyszczy/ Pozdrawiam :)
Przecudny wiersz, od razu wpada się w jego klimat :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ależ boski wiersz, no może nocny bardziej - noc
wyswabadza od tęczówek, języków - nocą idzie się
swobodnie - i też się przeszłam wersami tego wiersza,
z przyjemnością.
Pięknie opisałeś stan przed zaśnięciem, walkę
zmierzchu z ciemnością. Pozdrawiam serdecznie:)
(czekam na rozbłysk,
tkwiących we mnie cząstek supernowej) Oto poeta
zauroczony nocą.