Nocne śpasy
wiersz gwarowy
Nocne śpasy
Ozmajdały się ozchuziały
ozkołysały i ozkolebały,
gałęzie smrecków w dolinie.
Ciasno smreckom w bucynie.
Fciały pozbierać po ziemi
kórole skorusy,bo zaś
jej holny potargoł
i teroz się pusy?
Prasko nimi wsędyj
niby je bogaty?
Udaje ino,cy tyz
spisuje na straty?
Zaś drzewa co połomoł
straśnie po nocy jęcały
i opuscone w Holak
syćkie umierały.
A on zagwizdoł
na wiyrśku scyrbatym
i dalej ze hulać
popod regle
ka sałasy
i góralskie chaty.
Moje kwiotki Rojki
co przy płocie rosnom
połomoł,potargoł
daleko popraskoł?
Kogosi mi przybacuje
ino nie bocem kogo?
Tyz syćko starmosiył
i zrównoł ze ziymiom
a potem prec uciekoł
straśnie się przeginoł,
był cały cyrwony
w kreski połomany ,
syćko po dródze polył
jaz przylgnon
do granitu ściany
i podzioł się pod ziemiom.
A moze z potocka górskiego
wodami odpłynon.
Nad raniem się wsędyj
cichućko zrobiyło
ino moje serdusko
straśnie głośno biyło.
Komentarze (17)
Góral - chłopak i halny, rownie ostry jak nachalny.
Skoruso piękna opowieść o wietrze - rozrabiaczu.Czytam
sobie na głos i ni jak nie potrafię wymówić:na
wiyrśku, albo ziymiom -podziwiam:))
Pozdrawiam.