Obojętność
Najbardziej boli twoja obojętność,
gdy życie obok, a nie ze mną wiedziesz,
gdy przeminęła już dzika namiętność,
wiesz kiedy rosół, kiedy będą śledzie.
Wychodzisz – ja śpię, wracasz –
ja śpię znowu,
twe życie moje zahacza w pościeli.
Nawet do kłótni błahy wygasł powód,
dzień po dniu, noc w noc, obok nas się
ścieli.
Przy telewizorze zasypiasz zmęczony,
ja się nad książką przemęczam do rana.
A kiedyś byłeś dziki i szalony ...
A kiedyś i ja byłam taka sama ...
Samotność skrapla się na szybach,
nic nas nie łączy, coraz więcej dzieli.
Miłość... Czy była jakaś miłość?
Chyba...
Lecz nawet tego żeśmy zapomnieli...
Komentarze (1)
Smutny ten wyrzut, bo winy nie widać, i naprawiać
niewiadomo co. Oto i zgubić się można w tej codziennej
nieuwadze, a odnaleźć potem trudno...