Obojętność
Boję się...
Rozpaczliwie wołam o pomoc,
Jednak każdy krzyk,
Wydobywający się z moich ust,
Staje się niezrozumiałym szeptem
Dla zabieganego tłumu.
Potrzebuję pomocy...
Wyciągam ręce prosząc,
By ktoś pochwycił mnie.
Próbuję utrzymać się tu,
Jednak zjeżdżam po powierzchni,
Śliskiej niczym lód,
Coraz niżej i niżej.
Nie ma nikogo...
Nikogo, kto zechciałby uratować
Gasnący płomień życia.
autor
Gosiak-66
Dodano: 2006-12-12 18:21:30
Ten wiersz przeczytano 434 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.