Obraz miłosci
śmieje sie naiwnej miłośći w twarz.....
Sprzedałam dzis obraz naszej miłosci do
lombardu
ukryłam w nim łzy
Czekam aż odkupisz go
za bezcenne slowo kocham
Dziadek który go odbierał mowi ze ma
obrazów takich tysiace
czekaja aż pokocha ktoś...
nikt ich nigy nieodbiera
i powiedział ze z tą chwila ma nadzieja
znikła ...
Niepotrzbnie nas sprzedałam
nasza miłosć do lombardu nic w zamian
nieotrzymałam prócz otwartych kilku ran
................................
....................................
........................................
.....................
.................................
.................................
.................................
Niewiem czemu powiedzialeś
lepiej
odejść
kochać osobno skoro teraz sam .....
Człowiek mowiac o mojej nadziei miał racje
bo juz jej niemusze miec
Bo otwartym oknem weszłes powieśiłeś na
scianie obraz
z lombardu
wykupiłeś go
Jednym słowem szeptajac do ucha ze kochasz
mnie....
Moja kolej... teraz ja
odrywam się z obrazka
samotnie wędrując po ramie machoniowej...
liczac drzazgi napotkane
wbijając
Ci je do serca
moją zemste nazwe rajem
dla tych co kochaja ranić.....
Ja z miłoscia życ nie umiem niepotrafie jej
malować
niepotrafie kochać Cię
wole sama byc wolna
I zabijać ....
Obraz nasz
ktoś czarną farbą zalał prawdopodobnie
dziadek z lombardu niemógł juz słuchac jak
płaczesz niemógł już sluchać jak
płacze....
...ŻycIE...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.