Oda do Daniela
Z wyrazami szacunku i miłości...
W czerwcu Cię poznałam,
lecz nie od razu pokochałam.
Kolegą dla mnie byłeś,
ale po nocach mi się śniłeś.
Wiele miłych snów od Ciebie słyszałam,
i w ogóle nimi nie pogardzałam.
Często w marzeniach o Tobie się
zatapiałam,
a widząc Cię bardzo się radowałam.
Przychodziłeś pod pretekstem naprawy
komputera,
buziaka za to chciałeś, bez wesela.
W swoim towarzystwie dobrze się
czuliśmy,
spacerując wspólnie się
uszczęśliwialiśmy.
I nadszedł ten dzień sądny,
w którym nie byłeś do końca pogodny.
Ty monolog swój prawiłeś,
twierdząc, że zawsze o mnie marzyłeś.
Ja zakłopotana byłam,
chyba na jawie śniłam.
Spytałeś czy chcę być z Tobą,
a ja w Niebo weszłam jedną nogą.
Z radością się zgodziłam,
i wyboru oczywiście nie pomyliłam.
Jesteśmy razem już miesięcy piętnaście,
chociaż czasami są kłótnie i waśnie.
Wszyscy wiedzą jak bardzo się kochamy,
choć nie zawsze się ze sobą zgadzamy.
Nic już nas nie rozdzieli,
chyba by nas zabić musieli.
Chcę przy Tobie zasypiać i wstawać,
czasami śniadanie do łóżka Ci podawać.
Chcę byś był ojcem moich dzieci,
a w naszym domu zawsze wynosił śmieci.
O złej przeszłości staram się nie
pamiętać,
musimy ją po prostu zdeptać.
Na koniec powiem jedno Kochanie moje:
kochaj mnie i weź mnie za żonę.
Na zawsze Twoja Marta...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.