ODESZŁA Z TEGO ŚWIATA ALE NIE...
Ubrany w ciemny garnitur. W ręku trzyma
bukiet białych suszonych róż. W sercu ból,
a w oczach łzy. Przez ostatnie miesiące żył
tylko nadzieją. Nie chciał, żeby jego
największy w życiu Skarb musiał odchodzić.
Robił wszystko aby do tego nie doszło. Choć
wiedział bardzo dobrze, że i tak to musi
się stać on nie dopuszczał do siebie tej
myśli. Został całkiem sam, bez nikogo.
Opuściła go jego ukochana i teraz nie
potrafi normalnie żyć. Nie liczy się dla
niego nic. I spojrzał ostatni raz na ich
wspólne zdjęcie, które powiesił nad swoim
łóżkiem, aby zapamiętać te światełko w jej
oczach które miała i ten jej uśmiech. Przez
łzy nic nie widział tylko zamazany
obraz… Spuścił głowę i poczuł czyjąś
rękę na swoim ramieniu, szybko się odwrócił
lecz tam nikogo nie było. Wiedział, że to
ona, że jest tutaj, razem z nim i nie
pozwala mu się bać. Podniósł znowu głowę i
spojrzał na jej twarz, szepnął tylko:
„Kocham Cię!”. Wyszedł szybko z
domu, zamknął za sobą drzwi.
Parę minut później był znowu obok niej,
trzymał za rękę i szeptał słodkie słówka.
Teraz te słowa ciężko przechodziły mu przez
gardło, bo wiedział, że mówi jej to ostatni
raz. I zapłakał jak małe dziecko. Ktoś go
przytulił – to chyba była jej mama,
ale nie wiedział dokładnie czy to ona.
Przez łzy nie widział nic, chciał tylko
patrzeć na twarz swojej ukochanej, która go
opuściła. Nachylił się nad martwym ciałem
dziewczyny i szepnął do ucha, tak żeby nikt
go nie usłyszał: „Skarbie Kocham Cię,
nie opuszczaj mnie nigdy, nie pozwól abym
został sam…„ i delikatnie
położył swoją ciepłą dłoń na jej zimne
powieki i pocałował czule jej czoło.
Wszyscy dookoła płakali, wycierali
chusteczką oczy, lecz i tak od płaczu były
spuchnięte i czerwone. A on stał przy niej
i nie spuszczał z niej wzroku. Nic nie
mówił, zabrakło mu słów na ostatnie
pożegnanie. Kiedyś rozmawiali o wszystkim i
o niczym. Mieli wspólne zainteresowania,
cele, marzenia. Teraz to uleciało gdzieś
daleko. Tak jak wiatr wieje w różne strony
tak ich wspólne marzenia i cele uleciały
tam wysoko i poleciały w cztery strony
świata. I nadeszła chwila rozstania,
zamknęli trumnę i zabrali ja na cmentarz. A
w jego oczach wciąż były łzy, płakał coraz
bardziej, coraz mocniej pragnął jej powrotu
lecz było za późno. Jej choroba na to nie
pozwoliła, musiała odejść. A on? On musi
zostać – tutaj, całkiem sam.
Ostatnie pożegnanie, otworzyli trumnę, aby
wszyscy mogli ją zobaczyć po raz ostatni. I
zobaczył ją, leżącą w jasnej trumnie, w
pięknej balowej sukni ze splecionymi dłońmi
jak do modlitwy. Spojrzał na nią i nic nie
mówiąc pocałował jej zimne usta i wziął jej
dłoń i położył na swym policzku, zamknął
oczy i wyobraził sobie, że są na łące
pełnej kwiatów i ona jest z nim, tuląc się
do niego i szepcąc tylko piękne słowa. Lecz
gdy otworzył oczy zobaczył jak śpi tak
słodko, że jego serce biło coraz mocniej i
coraz bardziej płacząc czuł ból. Odciągnęli
go siłą od trumny nie chciał odejść –
płakał, krzyczał lecz nikt go nie słuchał.
Dookoła słychać było tylko płacz i jego
krzyk. Nikt nie spodziewał się, że jej
odejście będzie aż tak bolało.
Minęły 3 miesiące a on nadal jest sam.
Odwiedza swoją ukochaną na cmentarzu i mówi
jej o ich marzeniach o tych samych co mieli
3 miesiące temu. O tym, że będą razem
mieszkać i będą mieli dwójkę dzieci.
Wspaniały dom, rodzinę, dobrą prace i będą
żyć długo i szczęśliwie. Przez te trzy
miesiące żył marzeniami, wiedział że się
nie spełnią, bo jej już tu nie ma. Odeszła
z tego świata, ale nie odeszła z jego
serca.
Komentarze (3)
Cóż jak dla mnie za długie by w całości czytać...
gdyby się chociaż rymowało... :P
ładne... i wzruszajace...
A cóż to ma być, bo przecież nie wiersz?