Odeszłaś s
Krąży ręka zgłodniała, szuka coś w
pościeli,
tego co nie wystygło, pachnie jędrnym
ciałem.
Tyloma oszczerstwami sam się katowałem -
a jednak cię przeklinać bym się nie
ośmielił.
Czemu miłość gorąca wiele dziś nie
znaczy?
I telefon twój zamilkł - głuchy jak
zaklęty.
Numery me odrzuca, albo jest zajęty,
jednego zapomnienia nie umie wybaczyć.
Może już nie poczuję w raju utraconym,
twoich, cudnych zapachów niesionych na
wietrze.
Snuję się jak straceniec, jak parias
wzgardzony -
który jednym przepraszam plam z serca nie
zetrze.
Błądzę pusty jak żebrak życiem
wykończony.
Czy ktoś ze mnie jak z lalki wypuścił
powietrze?
Komentarze (21)
...zostawiam głos, bo pisać na okrągło to samo:))
świetna melancholia...może jeszcze jakaś spuści z
Ciebie nie tylko powietrze, aż przeszyją rozkoszy
dreszcze+:) pozdrawiam Abdrzej
Zaznaczę, że przeczytałem z ogromną przyjemnością!
:)
Pozdrawiam!
Ukłony Wielkie!
Jak zawsze Andrzeju z zachwytem :)
Pozdrawiam :*)
Gdyby miłość nie była tak kapryśna, nie byłaby tak
piękna
Pozdrawiam :)
Piękny Sonet Andrzeju, smutny
Miłego dnia:-)