Odkryć
Odkryć skarb przeniknionych cierni
Nasączoną myśl udusić
Wyciągnąć ręce ku pomocy.
Lecz jednak usiąść w starym fotelu
okryć się szalem rozczarowań
zamknąć oczy i choć przez sekundę
Nie myśleć, nie czuć...
Przez tę jedną chwilę
być niezmuszonym do przytulania cierni.
Wysączyć kielich zdrady do końca
Później stwierdzić: "Minęło"
Na kolanach po środku czernokrwistego
lasu
z kołaczącą barwą głosu
błagać jak nędzarz
Aby nie dostać następnego...
Stracić serce, oddać by nie czuć
Lecz kto je przyjmie?
Nikt, bo nikt nie chce
bo ma już inne, lepsze...
Na co mu trzecie?
I wciąż widzieć bezkresy mgły...
która opadając odkrywa zbyt wiele.
Jak żelazo, przebija ona ciało
Powoli, z asencją drwiny,
Że choć jestem - nie ma mnie...
Że choć byłam - nic nie pozostało
Żadna łza nie spłynęła, bo zbyt leniwie
płynąć
Jedynie księżyc się zaśmiał
a zwierzę zawyło
Księżyc z ironią
zwierze mój ból przejęło.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.