Odprowadziły ją łzy...
Umarła
po cichutku bez rozgłosu
choć odprowadziły ją łzy
do granic swoich możliwości
Odeszła
nie pozostawiając cienia
złudnej nadziei na to, że powróci
któregoś dnia, gdy się obudzisz
Zostawiła
puste dłonie pełne smutku
które urywanym oddechem
próbowały zaczerpnąć powietrze
Uciekła
gdzieś daleko w próżnię
jakbyśmy przestali istnieć
a świat się zawahał i zakołysał
Wraz z wielką ciszą
gdy słowa opadły jak z drzewa liście
czyjaś nadzieja na inne jutro
na zawsze odeszła
Komentarze (16)
Niestety...Pięknie opisałaś odchodzenie do wieczności