Odszedł
Płomień zgasł i przeszyło mnie
chłodne uczucie głuchej bezradności
Zaczęło brakować mi tchu, spadałam w ciemną
otchłań
Słysząc tylko przeraźliwy świst
październikowego wiatru.
Nic już nie było
Księżyc zgasł, gwiazdy spadły
I myśli układały się trochę inaczej niż
zwykle
Gdzie jesteś? - Zapytałam - Gdzie?
Odpowiedziało mi tylko szare bezdźwięczne
milczenie
Milczenie, które tak bardzo drażni moje
zmysły
Samotność, która przychodzi do mnie w
nocy
i nie pozwala zapomnieć.
Szary ołówek i kartka białego papieru
Są mi wybawieniem.
A Ciebie nie ma...
Może nigdy Cię nie było?
Może jesteś zmyślonym narcyzem
Kwitnącynm absurdalnie w mojej głowie?
Skąd ja Cię mam? No skąd?
Kilka łez, dwa słowa, wieczność dotyku
Biała pościel pachnąca lawendą
I poduszka...
Dlaczego nie leżysz obok?
Cztery przygnębiające ściany, kilka
zdjęć
Garstka niechcianych pocałunków
I spojrzeń pełnych miotającej się furii.
Niech wszyscy dowiedzą się jak mi źle
Bo dzisiaj niebo płacze, a ja płaczę razem
z Nim
A nasze łzy tworzą śliczną mozaikę
Tragizmu i niedopowiedzianej historii
płomiennego uczucia.
Czy to już jesień?
Nie, to tylko ja...
Ja, otumaniona burzliwym zakończeniem
Ja, tak bardzo bezbarwna i obojętna.
Bukiet suszonych kwiatów,
stos nieprzeczytanych książek
Tysiące szarych dni pachnących monotonią
Przesyconych beznadziejnością
oczekiwania
I poszukiwań
I tylko ta jedna melodia,
Która nie chce odejść.
Tylko ślady Twoich ust
Wciąż czuję Twój dotyk
Słyszę Twój czuły szept
Nie chcę go,
Już nie...
To nieprawda
On wcale nie był mój
Ale za to smakował jak truskawki
A Jego włosy pachnęły cynamonem.
Idź już.
I odszedł.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.