Odszedłeś. Bez pożegnania...
"...Odszedł bez słowa kochanek podły. Na nic się zdały płacz jej i modły..."
Nadszedł ten dzień, ta noc...
Dziś wyjeżdżasz...
Daleko tak...
Zostawiasz mnie...
Zostawiasz nas wszystkich...
"Przecież niedługo wrócę.
Oj, szybko zleci." -
- mówisz z uśmiechem.
Lecz każda chwila bez Ciebie
trwa wiecznie...
Płaczę...
I odliczam każdą minutę.
Do wyjazdu zostały cztery godziny.
Teraz czas płynie tak szybko...
Gdy odejdziesz, jednak,
dłużyć się będzie niemiłosiernie...
Odejdziesz...
Bez pożegnania...
...
Szukałam Cię tego wieczora...
Mijałam wielu ludzi
na ulicy...
Tak uśmiechniętych...
Błądziłam wśród tylu
roześmianych twarzy...
Tak bardzo chciałam Cię spotkać...
Nagle pojawiłeś się...
Z gronem znajomych u boku.
Serce biło mi tak mocno...
Rzuciłeś suche "cześć"
i poszedłeś dalej...
Tylko tyle...
Tak wyglądało nasze pożegnanie...
Oczy Twe jednak
mówiły tak wiele...
Tyle z nich odczytać mogłam...
Otulałeś spojrzeniem...
Odeszłam kawałek
i rozpłakałam się...
Odszedłeś.
Ze łzami na policzkach...
biegłam,
nie wiedząc dokąd...
Odszedłeś.
Twoje serce pulsowało
w mojej głowie...
Odszedłeś.
Zabrakło mi sił.
Upadłam.
Odszedłeś.
Deszcz ze łzami się zmieszał.
Odszedłeś.
Została mi po Tobie
zasuszona róża
i małe zdjęcie w portfelu...
Odszedłeś.
A na koniec
podarowałeś mi szal.
Szal czarnej melancholii...
Pół roku - 6 miesięcy - 180 dni - 4320 godzin - 259 200 minut - 15 552 000 sekund - Wieczność ;(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.