OFELIA
Ta pani z brązowo rudymi włosami
Jak Ofelia w stawie leży zanurzona
W liliach,pnączach i wodorostach
Przemoczona złota koronkowa suknia
Faluje zielenią wody omuskana
Blade lica kredą prószone
I rzesy jak z mgły
Odsłaniają otwarte brązowe oczy
W bezruchu śmierci
Jak u lelki porcelanowej
Zsiniałe otwarte wargi
Tak jak resztki rumieńców
Pamiętają pocałunek
Jak brzoskwinia miękki
Powieki, blask księżyca wycieniował
W skarabeuszowe barwy
To kwiaty z nadbrzeża maki i chabry sypią
płatki
Wprost na nakrapiane rosą czoło
Powietrze zagęszcza tiul deszczu
Kwiatów z drzew wiśniowych
I dmuchawców z łąki nieopodal
W tak jasną noc, gdy puchacz
Drapieżnie myszy wygląda
Ofelia w jego piórach leży
Jedno unosi na w pół suche
Zgrabna dłoń teraz marmurem skostniała
W drugiej lawendowy bukiecik
Sępy zapachem odgania
Bo przy sercu złożony
W zaciśniętych palcach marmurowych
Wokół nóg cierniami podrapanych
Kręgi zataczają skoczne owady
Te wszystkie kolory
Zielone trawy, fiołkowe chabry
Wszystko pasuje do letniej pory
Nawet noc ciepła pamięta
O wczesnym wschodzie słońca
Przylecą jaskółki
Choć na deszcz się nie zapowiada
Nisko zobaczyć obraz Millaisa
Co Ofelię ukazał
W scenerii leśnych korzeni wiszących nad
martwą kobietą …
Ach, długo jeszcze poleżę w szklanej wodzie, w sieci wodorostów, zanim wreszcie uwierzę, że mnie kochano, po prostu." ("Ofelia" Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.