Ojcze...? Tato...? Boże...
Mrok ogarnął błękit nieba...
Zgasły światła...
Ucichły drzewa...
Mgła oplotła jak rajski wąż
Okoliczne ulice
Okryła domy...
Znikła miłość...
Zanikł strach...
Wkoło nicość...
Śmierci płacz...
Winę ponoszę ja...?
Winę ponosisz Ty!
Ojcze...?
Tato...?
Jak mam dziś do Ciebie mówić?
Podobno jesteśmy na „ty”..?
Zatapiam się we łzach...
Podobno mnie znasz...?
A nie wiesz o mnie nic..
Wciąż pozostajesz tylko Bogiem...
Którego kocham...
Którego wielbię...
A wiesz dlaczego?
Bo wierze w Ciebie!
Lecz czy ty nadal wierzysz we mnie?
Piszę byś wiedział, że nie ma
kościoła...
Jest tylko skandal...
Są tylko słowa...
Słowa fałszu...
Już nie ma spowiedzi...
Już nie ma modłów...
Ksiądz stał się wężem...
Lecz ja nie będę Ewą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.