Oni
im..
to tylko oni
oprawieni jak
w sztywną ramę
posrebrzaną
blaskami księżyca
udekorowaną
rubinami bolu
zwisającymi z bieli ich
cierpiących twarzy
idą po krawędzi życia
wędrujac między aksamitnym
warkoczem dnia i nocy
płacząc
to aż oni
boję się
ujrzec ich puste oczy
nakrapiane śmiercią miłości
gasnący płomień nadziei
urwany przez silny podmuch czasu
oni mnie wołają
każą na siebie patrzeć
przebić gluchy sześcian milczenia
zgasić pragnienie snu
i krzyczę by odeszli
uciekli, zostawili..
roztrącona chwila
w niknącej treści
na drżącej tęczy umysłu
i wtedy juz wiem
nie ma ich
to ja jestem nimi
nie mow, ze nie wiesz..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.