Opętany
nie pojąłem jeszcze tego
nie zrozumiałem nic
czemu zwykle pod prąd
czemu tam musze iść
krzywe twarze nie dają żyć
nie patrzą mi w twarz
skrzywiony obolały kark
gdzie ten obiecany znak
ten jeden szlak do szczęścia
ten przez spalona ziemie
ten przez zniszczony las
od chwały bliscy, dalecy tak
w ciemnościach życia
w kajdany zakuty
zniszczona przyszłość
umysł zatruty
trucizna sączy sie
spocony każdy sen
nie dają szansy mi
ja krzyczę przez zamknięte drzwi
pozwólcie mi pokazać
pozwólcie wreszcie sobą być
dlaczego cały czas
bijecie w młodą twarz
nadzieja dawno odeszła
idąc w swoja stronę
juz tyle razy opuściła
teraz tylko strach
przed kolejnym dniem
przed nocą czarna
przed tobą i samym sobą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.