Opowiadanie
Kiedy umarłem?
Nie pamiętam
to przyszło tak nagle
że nie zdążyłem spojrzeć na zegarek
Po prostu nagle nastała cisza
Zrobiło się bardzo ciemno
Krótko trwała ta ciemność
Mroki rozświetliło słońce
Takie jak to poranne
Takie które zwiastuje ciepły letni dzień
Wszystkie prawa fizyki
Pozostały daleko
I nawet nie czuć było temperatury
Szedłem prosto przed siebie
Nie dlatego że chciałem
Po prostu nie było innej drogi
Innego kierunku
Wszelkie uczucia i myśli pozostawiłem na
ziemi
Z pewnością nie będą mi one już
potrzebne
Wiedziałem że to co się skończyło jest
początkiem
Tylko początkiem czego??
Zastanawiając się poczułem dziwne
ukłucie
Potem chłód, głowa ma do niedawna lekka
Spokojna znów pełna była myśli,
Spojrzałem w dół przez szklaną podłogę
zobaczyłem ludzi
Zatęskniłem...
Zdałem sobie od razu sprawę że powracam
Powracam do życia...
Otwieram oczy: ciężko mi, czuję ból,
pragnienie
Kocham to nawet ten ból co przeszywa me
serce
Kocham życie
Nigdy już nie będę chciał go sobie
odebrać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.