Opowiadanie
Kiedy byłam małą dziewczynką uwierzyłam w
Świętego Mikołaja, z czasem uwierzyłam w
Boga. Nawet poznałam kilka Jego imion.
Teraz siedzę jako już dorosła osoba na
małej wielkości balkonie i zastanawiam się
nad podjęciem ryzyka, jakim jest uwierzenie
w ludzi.
Można to porównać do ekstremalnego sportu.
Sportu który jest bratem gry w rosyjską
ruletkę. Podobno do odważnych należy
kolejny dzień. Jestem sceptycznie
nastawiona na poznawanie nowych horyzontów.
Kiedy podpływałam do brzegu nowej wyspy
zawsze spotykały mnie niemiłe zdarzenia.
O wiele bardziej się boję niż wczoraj. Za
każdym razem kiedy mijam mawet obcą dla
mnie osobę, staram się od niej odsunąć
chociaż o możliwy krok. Do węży się nie
podchodzi, nawet jeżeli nie wszystkie są
jadowite. Nie jestem weterynarzem, a nawet
on może się pomylić co do diagnozy gatunku.
Jako dziecko ufałam ludziom, nawet za
bardzo, przez co wiele razy zostałam
wykorzystana, oszukana i zostawiona gdzieś
na uboczu.
Moja pseudoprzyjaciółka z czasów
podstawówki okazała się jednym z tych
jadowitych gadów. Później przykrości
zawitały nawet ze strony rodziny. O
sąsiedztwie nie wspomnę.
Niezrozumienie, kpiny, brak miłości,
przymus, bagatelizowanie mojego płaczu i
bólu doprowadziło do destrukcyjnych myśli a
nawet planów.
Na szczęście stanęłam na nogi, chociaż na
moment dzięki ludziom poznanym przez
internet, jednakże to całkowicie nie
pozbawiło mnie cierpienia.
Długie nocne rozmowy telefoniczne, debaty
e-mailowe i kilka spotkań poza ekranem
dobrze mi zrobiło. Migrena ustąpiła. Jednak
tylko na chwilę
Chmury nie zamierzały opuścić mojego nieba.
Nadal trwają burze, nie potrafię odwiązać
się od przeszłości, tych wojen między
rzeczywistością a marzeniami. Medialne
wiadomości, własne doświadczenia oraz
informacje zaczerpnięte z innych źródeł na
temat postępowania ludzi względem siebie
jeszcze bardziej mnie od nich odsuneło.
Dorosłe osobniki są jak jeszcze większy
ogień.
Słyszałam wiele błagań o pomoc
ignorowanych przez otyłych pracowników
medycznych, ogromną ilość ostatnich
wydechów. Widziałam oceany łez, dziecięcą
nostalgię, bezduszność urzędników,
ignorancję i bezczynność policji,
niesprawiedliwość w sądach, brudne od krwi
ręce były wszędzie, brak sumienia brak
moralności w ludziach.
Pomimo terapii jaką uzyskałam dzięki
duchowym braciom i siostrom nadal żyję, to
dzięki im wzkazówkom i obecności jeszcze
żyje. To aniołowie pod brązowymi szatami,
potrafią wyleczyć poza murami szpitala i z
dala od tabletek i strzykawek.
Mój przypadek jest o tyle mocny i ciężki,
że była i jest to pomoc, krótkotrwała.
Nie potrafię być szczęśliwa, cieszyć się z
tego co mam.
Mam mieszkanie, pełną lodówkę, peniądze na
koncie bankowym.
Nie mam zaś zdrowego ciała, jestem
niepełnosprawna, pomimo pozorów
pełnosprawne są jedynie moje wiersze. Nie
posiadam spokojnych nocy, ciszy w umyśle,
spokoju w pamięci...
Na moim niebie nadal są chmury.
Kiedyś ktoś powiedział że z takim
nastawieniem zostanę sama.
Przecież nie ma dwuosobowych trumien.
Kiedyś myślałam że ludzie są wsparciem
nadzieją, stworzeni na podobieństwo Boga,
teraz jestem innego zdania. Bóg nie może
być człowiekiem, bo nie jest zły, nie
zawodzi, nie jest materialistą, nie ma w
sobie jadu, nie krzywdzi i nie skazuje na
potępienie, jest dobry.
Nawet moje rodzeństwo duchowe jak już
wspomniałam aniołowie kilka razy dopuściło
się zdrady, co pozbawiło ich skrzydeł i
złotej aureoli.
Dzięki nim potrafię mocniej trzymać się
krawędzi..
Jeszcze nie jestem w stanie pokochać,
zaufać, wybaczyć...
Siedząc tak od dłuższego czasu obserwuję
zachód słońca. Dobrze, że nic na szczęście
nie trwa wiecznie...
Nawet życie.
Każdy zasługuje na śmierć...
Upragniony spokój
Klaudia Gasztold
Komentarze (4)
Bardzo zatrzymujące refleksję.
Pana Boga zawsze trzeba wierzyć. Świętemu Mikołajowi
uwierzyć czy też przez niego się modlić o
wstawiennictwo.
Trzeba wierzyć mieć nadzieję wielu dzień jednak będąc
serce miłością do drugiego wychodzić.
Myszko - pisz wiersze to pozwala żyć dalej. "dopóki
walczysz jesteś zwycięzcą" nie znam autora tych słów
ale w trudnych chwilach sobie o nich przypominam
Z przyjemnością przeczytałam
Pozdrawiam serdecznie :)
Czasem życie po łbie bije
że się nie wie czy się żyje
czasem wszystko bardzo boli
gdy się żyje w takiej doli
wszystko ginie świat marzenia
życie mówi do widzenia
lecz do góry podnieść głowę
znajdziesz tą drugą połowę
słonko jaśniej ci zaświeci
będzie radość jak u dzieci
gdy zapomną że coś boli
o przeklętej swej niedoli
Pozdrawiam serdecznie , miłego dnia