Opuszczona
Znowu do puszczy wracam - w zdjęcia.
W jedno szczególnie - tam opary
znad bagien snują się do słońca,
że aż przecieram okulary
pełna zdumienia, "cała w trawie"!
A już po chwili - jak dmuchawiec
rozwiewa sie chwycony pejzaż -
przez chwilę żył, by się odrodzić
w nowej odsłonie - tam gdzie rzęśli
skromność w promieniach słońca brodzi;
gdzie bluszcz lubieżnie pieści drzewo.
Ze wstydem wzrokiem zmykam. Jest coś
wyjątkowego w erotyku,
który się ściele nad strumieniem.
Nad tajemnicą godną sztychu,
nad moim nagłym zawstydzeniem,
że choć wyrastam z tego świata,
to bezrozumnie w nim się miotam.
Walczę z owadzim wściekłym brzękiem,
który oplątał ręce, nogi...
Klaskając w łydki myślę: pieknie!
Mijam ten kadr, by zboczyć z drogi,
tak naturalnej, w serce miasta -
do stóp tej puszczy nie dorasta!
I ja się kurczę do rozmiaru
ulic, betonu, okularów...
Komentarze (51)
Zmysłowa ładna refleksja Pozdrawiam Ela
Bardzo mi się podoba. Lepiej chyba być "opuszconą" w
puszczy, niż zapuszczoną w mieście. Miłego dnia:)
Arku... :) Kurczę, ależ dziękuję :)
czuję się dumny, że prawie znam Ciebie osobiście.
jesteś genialna, choć jak rzęśle skromna, co w
promieniach słońca brodzą.
ślę westchnienia :):):)
;) Arek... ;) Pozdrawiam ;)
tez wracam by Cię oglądać mam już dość życia na
ciągłych sądach ;)