Ostatnie planetarium.
Wilczakowe zmrużenia,
promieniujące zbroiłem wróżenia.
Czarnych kominów metalurgiczność,
kręgosłupy zakrytych w betonie
konstrukcyjności.
Złociste kontrasty na tle czarno barwnego
parkietu.
Wszystko się tutaj zaczyna,
co miało istnieć.
Ucieczka nie zawiera już w sobie żadnego
sensu,
a każdy wspólny taniec nie musi kończyć się
płaczem.
Dziwny to czas, gdzie zakończyła się
upragniona podróż,
a rozpoczęła się aromatyzacja życia.
Kotwica wolności poza bacznością.
Uwolniona wola w nieprzystawalności.
Dziwna miłość przedziwnych sfer
niebieskich.
Kręgi i eliptyczne wędrówki wirujących
planet.
Odkryte lecz nie skatalogowane złociste
mgnienia.
Kosmiczne loty srebrzystego zapomnienia.
Co jest w nas nie będzie w pełni
określone,
w fotograficznej konieczności wszelkich
wierszy,
w odruchu satysfakcjonujących mnie
wydarzeń.
Więc pozwól by oczy Twoje częściej
określały się roześmianymi promykami,
bowiem Ty wiesz i ja to wiem
planety nigdy nie ustaną,
choć zgaśnie ostatnie planetarium
Komentarze (2)
Pragnienie miłości tak wielkie jak wielki jest kosmos?
Ciekawy wiersz:)
Zaiskrzenia dusz na etapie wyższym jest wędrówką dusz
które mijać sie mogą bo zamieszkują na innych
planetach ale uśmiech w sercu pozostanie Bardzo dobry
wiersz o smudze spotykania się dusz i ich zasięgu.