Oświadczyny I
Nadszedł dzień ten niebywały:
wdziałem buty - nie sandały,
na kant spodnie,
niewygodnie
ale cóż.
W oczach miałem dwa błękity,
plus optymizm niespożyty
i pierścionek
i ogromny bukiet róż.
Stała w oknie, taka smutna.
Cóż, nadziejo bałamutna?
Zawołałem:
- Ukochana!
Weźmy ślub!
I wybiegła, tak jak stała,
całkiem boso - nie w sandałach
w me ramiona
zapłoniona.
Czy to cud?
NUNa
autor
góra
Dodano: 2007-06-07 13:26:57
Ten wiersz przeczytano 475 razy
Oddanych głosów: 29
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (9)
swietny wiersz, optymistyczny i jaki piekny cel...
bajka, ale moze kiedys bajki sie spelniaja, ja czekam
na spelnienie swojej, ale to tylko zludne marzenie.
fajny wiersz:)
Podoba mi się ....tak zmysłowo opisane pragnienia.
Ciekawa treść, dobra forma i ładnie dobrane słowa to
atuty tego wiersza. Niebanalne rymy dodają uroku
całości.
ŁADNE podjęcie tematu.Barwnie upięty moment kiedy
ukochanej trzeba powiedzieć-zostań moja żoną
obrazowo i wymownie napisany...niestety nie zawsze
jest tak w zyciu....wiersz pełen nadziei ...chylę
czoła....
Temat doskonały,miły w dotyku.Treśc podmiotu
lirycznego zapewne boska...Czego więcej chcieć --do
ołtarza...
Bardzo mi się podoba - brzmi jak bajka :) A w życiu
czasami bajki się zdarzają...
Doprawdy piękny utwór. Pełen humoru i ciepła. Brawo :)
Bardzo ciekawy wiersz. Żeby i w prawdziwym życiu było
tak różowo. Ale podoba mi się:)