PACHNIDŁO POŻĄDANIA...
......całuj tak..jakby nie istniał świat.......
Wonią zapachu spryskała przeguby swoich
dłoni.....
poczuł, zbliżając się do jej skroni....
Nie trzeba było więcej....
By w parku zamiast liści spadały jego
pocałunki....
Kuszący jaśmin z purpurową
czerwienią....
Dodawał pikanterii.....
Rozszerzył nozdrza, zbudził mieszki włosów
na swych bicepsach....
Szła w obcisłej sukience....
bordowego szału podniecenia....
przemierzała ulice z uniesioną głową....
przysiadła na ławce jego spojrzenia....
....Już wiedziała,że chce byc
dotykana....
Strużka potu spłynęła po jego czole....
Usta wydęło samowolnie posiadanie chocby
jej skrawka materiału.....
w ubezwłasnowolnionym Jego ciele.....
Była pożądaniem........
Ukochał ją.....zdrała tylko z Niego
spojrzenie....
Dłonią sięgał niedbale coraz dalej......
zabroniła....kusząc smakiem
tajemnicy......
Potrzaskał w opętaniu szału miłosnego swoje
zahamowania.....
Mknął po jej długich nogach....
zdejmując delikatne pantofelki......
W tę noc..zgrzeszyli........
choc byli tylko sobą............
...........kochali się...........
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.