PANIE JANIE!
Siostro! Co ja mam robić?
Niech siostra mi odpowie,
Mam wiele wątpliwości,
Jak muchy bzyczą mi w głowie.
Żyję dziś sam tylko z córką,
A lekarz przyniósł nowinę,
Że operacja mą furtką,
Inaczej po prostu zginę.
Wiem, że o serce nie dbałem,
Zapomnieć, zagłuszyć chorobę.
Na raty żyć nie umiałem,
Kochałem tę życia swobodę.
Patrzałam na pana Jana,
Na jego uśmiech skrzywiony.
Na boleść głęboko schowaną,
Ten życia zew upragniony.
Walcz! Panie Janie..wytrzymaj!
Nie przejmuj się śmierci wołaniem,
Za dłoń cię dziś mocno przytrzymam,
Nie teraz…no nie...panie Janie!
Nie umiem być dobrą wróżką,
I żyć w plastikowej ułudzie.
Po Janie już puste łóżko.
Odchodzą zbyt dobrzy ludzie.
Brak kasy do czyjejś łapy,
Na dobre leki brak kasy,
Z pracy by przeżyć- ochłapy.
Polskie, ,,unijne’’ czasy.
47 lat......dziś po dyżurze......wiadomosc..że zmarł.......człowiek....który wcale nie musiał.....złośc...na wszystko....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.