Panna samotności
Ranek otworzył swe pochmurne oko
Objął swym cieniem wszystko dookoła
Nakarmić goryczą codzienność wymyślił
Dnia ścisnąć gardło zapragnął w swych
szponach
Me myśli otulone resztką ciepła
Zmrozić tak chciała jego kochanka
Z samego rana do drzwi zastukała
Samotność – romans bez duszy i
ciała
Choć czasami Cię wzywam
I karmie kłamstwem światło, że Cię
potrzebuję
Nic ode mnie więcej nie dostaniesz
Drzwi dla Ciebie na wieki zamknięte
Dosyć już myśli przez Ciebie zatrutych
Dosyć już ciepła, które mi wykradłaś
Odejdź ode mnie samotna oszustko
Już nigdy w twe sieci nie wpadną me ręce
Dla uśmiechu swe serce otwieram szeroko
Teraz czas na dzień i niebo błękitne
Oczy, które swym blaskiem mą drogę
rozświetlą
I zakwitną swym ciepłem i radością moją
Lekkim śpiewem utulę nieśmiałe chwile
Serce ułożę ogrodem pachnącym
I stanę znów dumny przy Twojej mogile
Tragiczna kochanko – panno
samotności
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.