Pantałyk
mój głos przemawia beznamiętnie ciszą
brudząc się rdzą przebiegłych schematów
wyczuwa w banale że piórcze kły piszą
wyczerpując gniewnie nikłość tematów
zabieram ze sobą w nicość rdzę czasu
spalam zniszczone ściany przełyku
zagubiam przykrości w głebinach lasu
zbijam Twą zazdrość z gór pantałyku
Komentarze (7)
Czyta łam, czyta łam i coś mnie w tym wierszu ujęło.
:) Pozdrawiam
Wiersz robi wrażenie.
piękny wiersz, i delikatne przenośnie, pozdrawiam
gorąco
Podoba mi się ogół, choć muszę przyznać, że "rdza"w
obydwu zwrotkach pełniąca inną funkcję, a jednak
powtarzana, nie bardzo mi pasuje...
podoba mi sie, dość dobrze sie czyta
Wiersz nawet niezły. Pozdrawiam ciepło.
Bardzo mi się podoba, przyjemnie się czyta, choć treść
ma inny wydźwięk;) Pozdrawiam