Paradoks końca świata
Parę lat temu ktos mi powiedział, że jestem "świetnym zadatkiem na idealnego wprost faceta". Dziś... dziś myslę, że chciał byc tylko miły.
Niestety, ale tak w życiu już jest, że jak
ktoś się rodzi kupą syfu, to jako ta kupa
gnije na cmentarnym składowisku
historycznych odpadów z przeszłości.
Wielu genialnych filozofów mówiło i mówi
nadal, że zyjemy po to, by zostawić po
sobie widoczny ślad. Mi może i się udało,
ale jeśli tak, to mówcie mi od dziś "mr.
Pożoga", bo jedyne co pozostawiam za sobą,
to martwa, spalona ziemia, którą każdy
(choć trochę) inteligentny bioorganizm
omija z daleka.
Może to dlatego pisze te bzdety? Może wydaje mi się, że to coś zmieni, że "świat stanie się przez to leszym"? Może, ale na pewno się nie skończy...
Komentarze (1)
nie chciał być tylko miły, naprawdę tak myślał. ten
ktoś:)