Parasol Saturna
Pochodzę tak samo jak ty z kosmosu
Narodziłam się w centrum gwiazdy
W tęczy ochronnego parasola Saturna
Dzięki któremu nie stratowały nas wąwozy
meteorów
Dobrze że jesteś
Tak dobrze jak rozpływający się chleb z
masłem w ustach
Dobrze że zostałeś
Tak dobrze jak deszcz i słońce
Że nie jesteś pustką w ustach galaktyk
I choć ziemia utyka liśćmi deszczem i
mgłą
Wiem, że ty zostaniesz
Jak kosmonochron przed zagładą
Przytulisz mnie mocno na warkoczu jednej z
komet
Płynącej po morzu pustki
Ochronisz mnie przed całym złem
I wiem że zapłonę jaśniej niż miliony
gwiazd
Kołyszących się w przestrzeni
Kurczowo trzymając się twych ramion
Dotykam twych ust – planety
oddechu
Dotykam twych oczu – nieskończonej
przestrzeni
Dotykam twych rąk – siły
największej
Pochodzę tak samo jak ty z kosmosu
Narodziłem się w centrum czerwonej
planety
Chroniony jak ty grawitacją Saturna
Dzięki któremu nie staliśmy się pyłem
kosmosu
Dobrze że jesteś
Tak dobrze jak smak deszczu i blasku tej
gwiazdy
Dobrze że zostałaś
Tak dobrze jak wiatr zatrzymany na twych
skroniach
Że nie jesteś pustką w przestworzu
galaktyk
I choć ziemia umiera niedoskonałością
Wiem, że ty zostaniesz
Jak Latarnia morska przed zagładą
Przytulisz mnie mocno na fali oceanu
Między rozdrożem galaktyk
Ochronię cię przed całym złem
I wiem że będziesz tą najjaśniejszą
Jedyną w całej przestrzeni
Tylko trzymaj się mych ramion by nie zgubić
drogi
Trzymaj się mych ust
Trzymaj się krawędzi mych oczu
Trzymaj i nie puszczaj…
z tomiku: Miłość prawda przemijanie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.