Parkiet życia
Będąc z nim czuła taką namiętność, taką
beztroskę, która usuwa wszelkie
przeszkody.
Takie pożądanie, że gotowa była oddać
wszystko, byle być z nim. Jakby coś opętało
ich oboje, i tak się czuli przez wiele lat,
gdy spotykali się ze sobą.
On też, postawił wszystko na jedną kartę
zapominając, jakby o rzeczywistości.
Budził w niej głód miłości i motyle w
brzuchu. Przytuleni do siebie szeptali
słowa, których nie mogliby potem wyznać, bo
ich nie pamiętali, czy to były pocałunki,
czy tylko słowa czy spojrzenia.
Byli zakochani w sobie, miłość niosła się
ponad ziemią, niczym radosne obłoki.
Tańczyli na parkiecie życia, wtuleni w
siebie, przeistaczając się w samo
szczęście,
chwilami jakby tracąc rozum i szalejąc
z rozkoszy.
A za oknem, sierp księżyca wisiał niczym
mała kołyska nad aleją wysokich, ciemnych
drzew. Siostry księżyca, gwiazdy, wyglądały
jak ziarenka piasku rozsypane po czerni
nieba. Czasami, przemykały chmury
zasłaniając księżyc i migocące gwiazdy, by
po chwili świecący swym niepowtarzalnym
blaskiem księżyc, goniąc lekkie chmurki,
ukazywał się wraz z odwiecznymi gwiazdami,
migocąc na nieboskłonie.
Wciąż jeszcze lśniły, na bezchmurnym
niebie,
gdy ognista kula słońca wyłoniła się
zza horyzontu, wyruszając na swą
niespieszną
wędrówkę. Wrony, które na kształt żywych
i czarnych liści, przez noc drzemały na
gałęziach w ogrodzie, teraz o świcie
zerwały się, plamiąc migotliwym krakaniem
różowe smugi świtu.
Rozpoczął się delikatny śpiew ptaków,
poszum
sennych gałęzi poruszonych przez
łagodny,
wilgotny wiatr. Między krzewami, zalśniły
szmaragdowe krople rosy, na cienkich
nitkach
pajęczyny, utkanej przez pająki. Mgła,
wczesnego poranka snuła się ponad rzeką i
łąką. Jasny blask, wlał się przez szybę do
pokoju i wygarnął ostatnie ociągające się
ślady nocy, po czym promienie słońca,
niczym złota rzeka, rozlały się po ścianach
i podłodze.
Budził się powoli, ujrzał promienie
słoneczne wpadające przez okno sypialni i
usłyszał odległy grzmot, przetaczający się
po niebie. Nadciągała burza, upajał się
zawsze jej dziką gwałtownością, która teraz
wydała mu się nijaka, w porównaniu z tym,
czego jeszcze kilka godzin temu
doświadczyli oboje...
Tessa50
Nic nie rozpada się, nie przemija. Rzeczy
trwają połączone ze sobą cienkimi liniami,
a nasze życie przechodzi w pokolenia utkane
z zachowaniem obrazów i słów.
Lucille Clifton
https://www.youtube.com/watch?v=yHMVfWdv_e8
Komentarze (32)
Dzisiaj na początek namiętności, a potem opisy
przyrody. Jedne i drugie przepiękne. A na koniec
burza, która wydaje się nijaka przy uniesieniach z
pierwszych akapitów... Ech, i ja burze uwielbiam... :)
Z wielkim podobaniem, jak zawsze, Teresko :)
Pozdrawiam ciepło :)
Dzisiaj na początek namiętności, a potem opisy
przyrody. Jedne i drugie przepiękne. A na koniec
burza, która wydaje się nijaka przy uniesieniach z
pierwszych akapitów... Ech, i ja burze uwielbiam... :)
Z wielkim podobaniem, jak zawsze, Teresko :)
Pozdrawiam ciepło :)