piątek
zdziwienie kwiaciarki sięgnęło szczytu
poręczy krzesła
obudzonego niecodziennym obrazem
sześć - w listopadowy wieczór
"pełnomłodym" gestem sprzed
czterdziestu lat (w kieszeni marynarki)
sześć - czerwonych jak migacze samochodu
na stoliku obok dziesięciu gorzkich kaw
gdzie powonienie rysuje znak zapytania
a barman wzdycha zaparzoną czerwienią
ona błądzi
szukając w kraterze chłodniejszego
odniesienia
myśl zawiesza się na dwuznaczności i
odchodzi
z ofiarodawcą
Komentarze (1)
Dobry, interesujący, życiowy wiersz:)
Pozdrawiam serdecznie