Piekło
Napisany dla Utraconej Miłości
Nad skalistą przepaścią urosły szarobiałe
obłoki,
Zakryły krwawy Eden, wchłonęły płomień
tlący się na niebie.
Rzeźwił się wiatr, odważnie po sklepieniu
stawia swoje kroki,
Z żalu niebo zaczęło wylewać gorzkich łez
strumienie.
Dzisiejszego wieczoru matka ziemia słonych
łez nie przyjęła,
Nie pochłonęła rajskiego, ciężkiego
brzemienia.
Czarne ptaki wzbiły się ku niebu nad
usychające drzewa,
Niosąc ze sobą żałobną melodię z otchłani
cierpienia.
I ja też tam byłam nasycając łzami jałową
ziemię,
Drżącymi dłońmi mieszałam krople krwi duszy
z piachem.
Pokaleczone palce wyrywały z niego
popielate kamienie,
Jak Bóg wyrywa z Szeolu upadłe anioły
przepełnione strachem.
Wznosząc ręce ku górze, modlitwą
przywoływałam wspomnienia,
Pragnęłam by skruszono mur oddzielający
mnie od wolności.
Oczy bez blasku chciały wymazać z pamięci
złudne marzenia,
Lecz anioł zapomnienia spalił most do
Krainy Łagodności.
Zagubiona pośród zawiłego korytarza moich
myśli,
Cicho w sercu błagam, by wskrzeszono umarłą
nadzieję.
Bo dusza ma przyobleczona w żelazne
łańcuchy Hadesu,
Od pamiętnej nocy skazana jest na wieczne
cierpienie.
Serce wydarte z mojego ciała zieloną Nawie
zamieszkuje,
Gdzie Weles w złotej koronie rani mieczem
bezlitośnie dusze.
Jak Król Elfów nad ledwo tętniącym życiem
pieczęć sprawuje,
Obserwując jak istoty skazane na potępienie
przeżywają katusze.
Tak pragnę zamknąć oczy, zapomnieć o
miejscu, w którym istnieję,
Zniewolić i zniszczyć uczucie, które mnie
rani.
I wreszcie obudzić się z myślą, że nie
muszę oszukiwać samej siebie,
Żyć tak jak przedtem, pełna radości, chcąc
zawsze nienawiść zabić.
Nad stromą przepaścią, na widnokręgu maluje
się blady księżyc,
Światło jego przyćmione, gaśnie powoli jak
świeca na wietrze.
Niewyzwolona dusza, nadal skrępowana w
Tartatu węzy,
Każdej nocy próbuje się wydobyć z
piekielnego dna na powierzchnie.
Wyciągnij mnie mój przyjacielu, usuń
zasłonę dymną sprzed mej twarzy,
Zabierz mój lęk i strach z drogi miłości
wysłanej zgliszczami.
Udowodnij mi, że pomimo tylu kłamstw i
zranień można jeszcze marzyć,
Nim dzban się rozbije u źródła i pęknie
srebna nić Ariadny.
Pragnąłeś, abym napisała dla Ciebie wiersz. Nie jest tak doskonały jak Twoje dzieła, ale stworzyłam go, by wreszcie spełnić Twoją prośbę...mimo, że już nie jesteśmy razem...
Komentarze (1)
bardzo mi się podoba,choć jest przepełniony
smutkiem.Odwołujesz się w nim do wielu tradycji i
kultur,ponadto wiersz ma swoją melodię...czekam na
kolejne,pozdrawiam:)