Pióro
Wysokość, wkoło tyle bieli,
pustka, echo biegnącej samotności,
Niżej... w koło błękit koloryzuje biel,
ciekawość, wzrok skupia się na barwie,
Niżej... głębiej w lazurową otchłań, w
dół,
beztrosko, coraz szybciej, coraz
łatwiej.
Niżej... w koło majaczą nieznane
kształty,
strach, czym one są, po co istnieją?
Niżej... wszystko bardziej wyraziste,
akceptowalne,
przywiązanie, bo co bliższe kształty
wydają się być piękniejsze od co
dalszych...
Niżej... teraz lot już nie w pojedynkę,
wdzięczność, lepiej opada się w duecie,
Wyżej... podmuch nieznanego, ciepłego
wiatru,
zachwyt, ugaszenie czarnego ognia
białym,
Niżej... nie można wiecznie się
wznosić...
smutek, spojrzenie w górę z
utęsknieniem,
Niżej... Widać już ziemię, miejsce
lądowania,
zdziwienie, nie trwało to tak długo...
Niżej... Już tylko chwila za moment koniec
drogi!
ekscytacja i strach, "nie" miesza się z
"tak",
Upadek... Stop. Ale wciąż w jednym
kawałku?
wiara, więc tak wyglądał początek?
Wyżej... tylko odrobinę, ale o własnych
siłach,
nadzieja, teraz wystarczy tylko iść w dal?
dzięki _misery za radę odnośnie konstrukcji. Dopiero się uczę pisać, więc takie rady są dla mnie jak złoto.
Komentarze (1)
metafizycznie trochę, intrygująco bardzo...głęboki,
przemyślany wiersz....byłby bardziej przejrzysty,
gdyby zmienić zapis na dwuwiersz, ale - tak też
zasługuje na + :)