Piosnka łódzka
Kiedy wychodzę na ulicę
w poszukiwaniu męskich spojrzeń,
zegar mojego życia wisi na wieży
ewangelickiego kościoła.
Pod latarnią Beatrycze,
skulona w potrzasku
tańczących płatków śniegu
patrzy spod czarnej spirali rzęs,
nucąc pieśń kurewską...
Jest dziś na tym niebie łódzkim
taka gwiazda boleści kobiecej,
co czerwienią gruźliczną
oblała serca włókniarek.
Kochankowie Beatrycze
z nigdy-nie-dopiętymi rozporkami
patrzą na nią obojętnie...
a ja — trochę pijana,
a trochę szurnięta,
idę nadal z nadzieja przez bezpańskie
ulice.
.
Komentarze (5)
Bardzo dobry wiersz,jakbym widziała Łódź wieczorem.
oddanie dobrego klimatu i odwaga w pisaniu to jest to.
super ;)
Pozdrawiam
Bardzo śmiałe metafory idealnie oddają to,
co autor chciał przekazać.
dobry nawet ze wskazaniem na b.d.... :]