O pisaniu wierszy…
Pisanie wierszy hobby się stało,
czas jakiś temu nie wiedzieć czemu,
nagle odwagą we mnie wezbrało,
życie nadając słowu martwemu.
Najpierw pisałem w przypływie chwili,
jakimś zdarzeniem zauroczony,
a gdym nad kartką się już pochylił,
trzask prask i wierszyk jest ukończony.
Potem ktoś z bliskich intencję myśli,
odkrył znajdując zapis w szufladzie,
słowa połykał jak kompot z wiśni
i mój stan ducha był w równowadze.
Teraz, gdy przyjdzie sklecić choć
zwrotkę,
z rozterką straszną walcząc dzień cały
boję się, czy mnie nie nazwą kmiotkiem,
lub żeby rymy mi pasowały.
Dzisiaj wspominam tamten stan ducha,
gdy wierszowanie było radością,
bo gdy się serca swego nie słucha,
takie pisanie jest tchórzliwością…
Komentarze (20)
nic dodać, nic ująć :)
Różnie z tym wierszowaniem bywa
raz wena jest a potem cisza
miłego dnia:)
Z pisaniem wierszy bywa różnie.
To prawda. U mnie też było to powołanie. Pisałam i
wiersza macocha ogień rozpalała. Tylko jeden cudem
ocalał. Pozdrawiam serdecznie.
Życiowa refleksja:)iść za głosem serca:)pozdrawiam
cieplutko:)