Plastikowy ja
Las rąk do odpowiedzi się zgłasza.
Bez uroku, bez sensu.
Broniąc się armaty obojętności wytaczam,
W trosce o wizerunek kolorowy się
stałem.
Lecz ciemne schody pode mną.
Klauna z humoru okradłem,
Nienaturalny się stałem,
Wstydliwość rozpuście oddałem,
Żyć godnie przestałem,
Do serca samotność wlałem,
Zamknąłem oczy,
Ponownie upadłem.
Przegrałem!
Rady nie dałem!
Płakałem!
Przyszłości nie widziałem
Nadal nie widzę!
Nadal z ludzi szydzę!
Nadal sam idę.
autor
Robert Pszech
Dodano: 2005-10-23 23:23:14
Ten wiersz przeczytano 440 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.